"Jak (nie) prowadzić firmy
W połowie lat 90. byłem w Japonii na konferencji pod tytułem "Wschodnioazjatycki cud gospodarczy", zorganizowanej przez Bank Światowy. W debacie po jednej stronie stali ludzie tacy jak ja, którzy uważali, że rząd - działając wbrew sygnałom rynku oraz chroniąc i subsydiując przemysły, na przykład samochodowy czy elektroniczny - odegrał pozytywną rolę w historii wschodnioazjatyckiego wzrostu. Po drugiej stronie stali ekonomiści wspierający Bank Światowy, którzy twierdzili, że interwencje rządowe w najlepszym razie nie miały znaczenia, w najgorszym zaś uczyniły więcej złego niż dobrego we Wschodniej Azji. Co istotniejsze, dodawali, nawet jeśli to byłaby prawda, że wschodnioazjatycki cud cokolwiek zawdzięczał interwencji rządowej, nie oznacza to, że polityka stosowana przez kraje Azji Wschodniej powinna być zalecana innym krajom. Urzędnicy, którzy tworzą politykę są (jak my wszyscy) podmiotami dążącymi do zaspokajania własnych potrzeb, bardziej zainteresowanymi - podkreślano - powiększeniem własnej władzy i prestiżu niż dbaniem o interes narodowy. Tłumaczyli, że interwencja państwa zadziałała w Azji Wschodniej jedynie dlatego, że kraje tego regionu z powodów historycznych (których nie musimy tutaj zgłębiać) dysponowały wyjątkowo bezinteresownymi i kompetentnymi biurokratami. Nawet niektórzy ekonomiści, wspierający aktywną rolę rządu, przyznali temu rację.
Pewien wytwornie wyglądający japoński dżentelmen, przysłuchujący się tej dyskusji wśród publiczności, uniósł rękę. Przedstawiwszy się jako jeden z głównych dyrektorów zarządzających Kobe Steel, wówczas czwartego największego producenta stali w Japonii, skarcił ekonomistów za brak zrozumienia współczesnej biurokracji czy to rządowej, czy sektora prywatnego.
Dyrektor firmy Kobe Steel powiedział (oczywiście parafrazuję jego słowa): "Przykro mi to mówić, ale wy, ekonomiści, nie rozumiecie, jak działa świat. Mam doktorat z metalurgii, w Kobe Steel pracuję od prawie trzydziestu lat, zatem wiem co nieco o produkcji stali. Moja firma jest jednak teraz tak duża i skomplikowana, że nawet ja nie rozumiem połowy rzeczy, które się w niej dzieją. Co do innych menadżerów - z doświadczeniem w rachunkowości i marketingu - oni w zasadzie wiedzą niewiele. Mimo to nasz zarząd rutynowo akceptuje większość projektów przedstawianych przez naszych pracowników, bo wierzymy, że oni pracują na rzecz firmy. Gdybyśmy zakładali, że wszyscy są tam dla promocji własnego interesu i kwestionowalibyśmy motywacje naszych pracowników, firma by stanęła, bo poświęcalibyśmy cały czas analizie propozycji, których tak naprawdę nie rozumiemy. Po prostu nie da się prowadzić dużej biurokratycznej organizacji czy to będzie Kobe Steel, czy rząd, założywszy, że wszyscy w niej działają tylko na własną korzyść".
To jedynie anegdota, ale silnie świadczy o ograniczeniach standardowej teorii ekonomicznej, która zakłada, że interes własny to jedyna ludzka motywacja, która się liczy.
"
23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie, Ha - Joon Chang, 5. Oczekój po ludziach najgorzego, a dostaniesz to co najgorsze, str. 69